poniedziałek, 4 października 2010

Coraz bliżej...

Tak - to drugi wpis, źle mi z tym. Jednak nawał pracy, dużo obowiązków powoduje dziury w pamięci...

Ślubek - coraz bliżej, ale czy on coś zmieni, czy będziemy się kochać bardziej, czy może wręcz odwrotnie? Ja myślę, że skoro lepiej być nie może... będzie nadal idealnie.

Sama idea planowania nie jest mi obca - mam miliony pomysłów, niestety... wpadają one do głowy w momencie, w którym ciężko je zapisać, a potem...ulatują. Ale pochwale się - mam folder na pulpicie, do którego wrzucam pomysły - niestety jest tam tylko jeden pomysł...

Choć mam świetny pomysł na niespodziankę dla Oleńki. Skoro ślubek ma być w ver. americano (co bardzo mnie cieszy) to również nie obędzie się bez jednego zwyczaju - stricte amerykańskiego... ale ciii... niespodzianka.

Chciałbym żeby po wyjściu z Kościoła było dużo bąbelków - nie musza być to bańki mydlane, wszak BĄBLE są najważniejsze.

Nie mam weny, ale postaram się nadrobić to w najbliższym czasie... jutrzejsza ranna pobódka nie daje się zaapomnieć...

Dobranoc
Wieczny sen...