niedziela, 21 listopada 2010

Melancholia

Coś ostatnio mam melancholijny nastrój... broń boże nie smutny... Wczoraj będąc w Warszawie, pomimo strasznego zimna i niepotrzebnej wizyty... z każdym krokiem sobie podśpiewywałem... mój mały kompan podróży wtórował mi na 2 takty. Siedząc na przystanku i rozmyślając nad kuriozalnością życia, zajadając pyszną kanapkę nr 2, analizując swój pospiech na przystanek, na autobus, którego nie było... by bardziej zziębnąć... przypomniała mi sie matura... i szkoła. Niby taki sam, ale codziennie człowiek pisywał smsy, był nieco beztroski, ale z drugiej strony nie przywiązywałem się do nikogo, bo wiedziałem, że i tak niedługo wyjadę... jak najdalej. Dlaczego? Żeby być sam, żeby zacząć od nowa... Ale co było źle, by zaczynać od nowa? Nic... tak po prostu... Podobny nastrój miałem przed maturą... Niestety nie mogę znaleźć pliku z prezentacją (broń Panie nie multimedialną)... Ale pamiętam tytuły wierszy, i mój jedyny i ukochany, oddający wszystko w co wierzę, choć w jednym, jedynym miejscu dodał bym zaprzeczenie...


Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledsza, 
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, 
lecz można żyć bez powietrza!


Też byłem trochę bledszy, trochę bardziej śpiący, może i milczący... tylko skąd ten muzyczny humor... sam nie wiem. Przecież za 6 dni i 9 miesięcy ślub... jupi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz